piątek, 26 kwietnia 2013

Anja Rubik

Być może zabrzmi to dziwnie w przypadku modelki, ale uroda nie jest tym, co mi się w Anji podoba najbardziej. Szczerze mówiąc, nie jestem wielką fanką tego typu urody, mam kilka innych ulubionych. Chociaż za TE nogi oddałabym wiele. 



Ale mimo tego, uwielbiam sposób, w jaki zmienia się przed obiektywem. Złośliwi mówią, że zawsze ma tę samą minę i otwarte usta. Cóż, u nas tak już po prostu jest, że jeśli komuś się uda...












Ale to jeszcze wciąż nie to, czym Anja imponuje mi najbardziej. Od dawna poluję na wywiady z nią i każdy kolejny potwierdza to, że Anja jest po prostu osobowością. Nie bezbarwną modelką jednego sezonu, tylko utalentowaną, świadomą kobietą, która ma własne zdanie i nie boi się go wyrażać. Mimo że bywa kontrowersyjne. Tak jak w przypadku jej magazynu "25". Gdyby powstał w Polsce, prawdopodobnie Anję czekałoby publiczne potępienie. Bo zza wysokiego muru kołtuństwa, stawianego głównie nadal przez Kościół (choć nie tylko), nie widać różnicy między artystycznym erotyzmem a wulgarną pornografią. Przyznaję, granica jest cienka. Ale mam wrażenie, że Anja, dzięki wyczuciu, estetycznej wrażliwości (wiecie, że Anja maluje i chciałaby studiować historię sztuki?), balansując na tej granicy, nie pozwoli sobie na jej przekroczenie w złą stronę.

Oprócz nóg, zazdroszczę Anji odwagi i determinacji w spełnianiu marzeń, dążeniu do celu. Ja też jestem chorobliwie ambitna i muszę wszystko zrobić "naj", nie żeby być lepszym niż inni, ale z wewnętrznej potrzeby, a właściwie nawet obowiązku. Ale u mnie kłóci się to z brakiem pewności siebie (czego wyrazem może być np. to, że boję się pokazać blog znajomym). Anja zaczynała pozując do katalogów wysyłkowych, mieszkając w zupełnie sama w malutkim mieszkaniu w Paryżu. Nieco później miała odwagę powiedzieć, z którymi fotografami chce pracować. Dziś jest ikoną, mogłaby spocząć na laurach, a ona znowu odważnie wyciąga rękę po kolejne marzenia. Chodzi oczywiście o "25", nie o kolekcję butów dla Zanottiego ;) 

Oczywiście to wszystko, to zazdrość pozytywna. Bardzo się cieszę, że mamy kogoś takiego, kto światu może pokazać nie tylko piękne nogi, ale przede wszystkim umysł. Uff, jak patetycznie zabrzmiało. No- w każdym razie- to jest piękne!



foto: designescene.net/ bemodels.pl/ pinger.pl/ models.com  

wtorek, 23 kwietnia 2013

O modzie. Krótko

Wybaczcie, że znowu lekkie opóźnienie, ale w niedzielę skończył się Fashion Week Poland, a to oznacza gorący czas w pracy. Pisanie, pisanie, pisanie. O modzie, o modzie, o modzie.

Dlatego dla odmiany postanowiłam dziś napisać... o modzie. Bardzo ogólnie.

Gdybyście na mnie spojrzeli, nie przyszłoby Wam do głowy, że pojęcie "moda" w ogóle funkcjonuje w mojej świadomości. Dżinsowe rurki i klasyczny trencz to mój uniform. Nie noszę płaszcza Burberry. Nie mam marynarki Isabel Marant ani sukienki Gosi Baczyńskiej. (Mimo że- chciałabym, chciała!) Dla mnie moda jest po prostu jedną ze sztuk. Podobnie jak nie muszę mieć na ścianie nad łóżkiem obrazu Sasnala, żeby go podziwiać, tak i nie potrzebuję mieć w szafie płaszcza MMC, aby móc powiedzieć: tak, moda mnie kręci. Na razie po prostu ją podziwiam. Być może jest to pierwszy stopień do modowego piekła. Ale biorąc pod uwagę to, że w modzie szukam przede wszystkim piękna, kariera ofiary mody mi nie grozi. Naprawdę nie jestem w stanie pojąć, jak ludzie mogą nosić coś, co jest po prostu brzydkie. Tak, wiem, o gustach się nie dyskutuje. Ale czy nie jest tak, że niektórzy "zakochują się" w tych brzydkich rzeczach tylko dlatego, że należy się w nich zakochać? 

Czuję się zawsze bardzo stremowana, kiedy mam się wypowiedzieć na temat czegoś, o czym nie mam pojęcia. Dlatego nie będę się dłużej wymądrzać. Są ludzie, którzy naprawdę na modzie się znają i im pozostawiam merytoryczną ocenę kolekcji, stylizacji itd. W pracy skupiam się tylko na krótkim przekazywaniu informacji, nie opinii. Tutaj natomiast piszę o tym, co mnie zachwyca. A do tego, mam nadzieję, nie trzeba głębokiej wiedzy (którą może zdobędę za X lat, wtedy będę oceniać;)), potrzeba pozytywnych emocji. I modzie zdarza się wywoływać we mnie te pozytywne emocje. 



Widzę na liczniku odwiedzin coraz większą liczbę i jest mi bardzo miło, bo do tej pory nie odważyłam się pokazać tego, co tu piszę moim znajomym. Czyli Wy, którzy tu wracacie, robicie to z własnej woli, nie z koleżeńskiej przyzwoitości;) Dziękuję!

niedziela, 14 kwietnia 2013

Mad Men

Z okazji premiery nowego sezonu "Mad Men" muszę się przyznać. Jestem serialomaniakiem. Na szczęście, nie oglądam wszystkiego, bo chyba nie byłoby w moim życiu miejsca na nic innego poza serialami. Raczej kierunek: "Seks w wielkim mieście" i "Gra o tron", niż "M jak miłość" i "Na Wspólnej".

Dziś o "Mad Men", bo zaczął się 6 sezon. Niestety, nie miałam jeszcze czasu, żeby obejrzeć dwa premierowe odcinki, bo właśnie rozpoczęłam staż w pewnej redakcji . Ale poprzednie pięć sezonów oglądałam co najmniej dwa- trzy razy, więc to chyba dostateczny dowód na to, że kocham świat Mad Men.

Przede wszystkim- lata sześćdziesiąte! Dla tej dekady mam w głowie specjalne miejsce z zakładką- cytatem Blair z "Gossip Girl": "I am Grace Kelly, Grace Kelly is me." Oczywiście, legenda Grace Kelly rozpoczyna się nieco wcześniej, i lata 50. też uwielbiam, ale to właśnie moda, muzyka, kultura lat 60. skradły mi serce. Bo jak można nie kochać The Beatles? Albo Andy'ego Warhola? A te wszystkie gwiazdy kina? Audrey Hepburn, Elizabeth Taylor, Clark Gable, Marilyn Monroe, Robert Duvall, Gregory Peck. Gwiazdy po prostu, nie celebryci. Mieli okazję grać w genialnych filmach. "Absolwent", "Bonnie i Clyde", "Dziecko Rosemary", "Śniadanie u Tiffany'ego" i wiele, wiele innych, dzisiaj kultowych.

Moda lat 60. to temat na co najmniej kilka osobnych postów. Cudowne, seksowne sukienki Joan Holloway. Bliższe memu stylowi, kobiece i eleganckie kreacje Betty Draper. Ooooch i aaach! Te wszystkie mini o kroju A, pończochy, rękawiczki i biżuteria bez motywu czaszek. Talia w miejscu talii, pastele i graficzne wzory. A Don Draper w garniturze? Mogłabym dla Dona złamać nawet swoje postanowienie i po prostu wyjść za mąż. Zresztą, Don bez garnituru też, też...






Manhattan! Co prawda, większość akcji serialu toczy się we wnętrzach, ale jakich. Open space w agencji Sterling Cooper, te wszystkie restauracje, w których Don popija Old Fashioned. Czysty glamour lat 60.

Ale strona wizualna serialu nie jest jego jedyną mocną stroną. Z ust Dona wypływa tyle materiału na cytaty, że nie mogłam się zdecydować, który wybrać do zaprezentowania. Poza tym, każda postać jest zbudowana od a do zet i nie sprawia wrażenia jakiegoś ozdobnika lub "zapychacza". A wokół fascynujących postaci, równie fascynujące wątki.

I jeszcze jedno, "Mad Men" uświadomił mi, że mimo całej miłości do lat 60., do rozkloszowanych sukienek, Audrey Hepburn i pończoch, nie chciałabym być kobietą tamtych czasów. Peggy Olson przebijającą się w dżungli garniturów, Betty pytającą Dona o zdanie w każdej, absolutnie każdej kwestii, Rachel Menken nieustannie odpowiadającą na zdziwione spojrzenia: "Tak, to JA jestem właścicielką domu handlowego". I wieloma innymi, które może miały eleganckie kapelusze i biżuterię z brylantów, ale brakowało im tego luksusu, jaki mamy dziś my, bycia w pełni sobą. Tak, "Mad Men" uświadomił mi, że lata 60. nie były aż takie  jedwabne i pastelowe (nie tylko w kwestii kobiet!), jak mi się wydawało, ale może to i lepiej. Całkowita doskonałość jest nudna.

Obejrzyjcie "Mad Men". Nie tylko dla Dona w garniturze i Joan w czerwonej sukience.

środa, 3 kwietnia 2013

Peter Lindbergh



Zobaczyłam to zdjęcie w którymś z magazynów i zakochałam się w autorze fotografii- Peterze Lindberghu. Było to kilka lat temu, ale jestem wierna tej miłości ;)

Urodził się w '44 roku w Lesznie, które wtedy należało do Niemiec. Wychował się w Zagłębiu Ruhry. Uczył się m. in. malarstwa. W pewnym momencie stwierdził, że to  fotografia jest tym, czym chce się zajmować. Wyjechał do Paryża i rozpoczął pracę dla różnych edycji Vogue'a. Potem przeprowadził się do Nowego Jorku. Dla Vogue, Harper's Bazaar, Vanity Fair, Allure, Rolling Stone fotografował Madonnę, Charlotte Rampling, Micka Jaggera, Tinę Turner. Robił kampanie dla największych domów mody. Doczekał się wystaw w wielu prestiżowych galeriach, np. The Metropolitan Museum of Art i kilkudziesięciu nagród. Wyreżyserował też kilka filmów, pierwszy w '91 roku: "Models: The Film", o ówczesnych supermodelkach. Zagrały w nim: Linda Evangelista, Naomi Campbell, Cindy Crawford, Stephanie Seymour, Tatjana Patitz.

Uwielbiam go za niesamowity klimat starego kina, który widoczny jest w kampaniach i spotach reklamowych, edytorialach, na okładkach, w filmach. Za mroczny i subtelny romantyzm. Za, najczęściej, czarno- białe portrety, które nie są tylko ilustracjami do artykułu w Vanity Fair. Wszystko to po prostu dzieła sztuki.













* foto: fashnberry.com/ theplace2.ru/ vogue.com