niedziela, 14 kwietnia 2013

Mad Men

Z okazji premiery nowego sezonu "Mad Men" muszę się przyznać. Jestem serialomaniakiem. Na szczęście, nie oglądam wszystkiego, bo chyba nie byłoby w moim życiu miejsca na nic innego poza serialami. Raczej kierunek: "Seks w wielkim mieście" i "Gra o tron", niż "M jak miłość" i "Na Wspólnej".

Dziś o "Mad Men", bo zaczął się 6 sezon. Niestety, nie miałam jeszcze czasu, żeby obejrzeć dwa premierowe odcinki, bo właśnie rozpoczęłam staż w pewnej redakcji . Ale poprzednie pięć sezonów oglądałam co najmniej dwa- trzy razy, więc to chyba dostateczny dowód na to, że kocham świat Mad Men.

Przede wszystkim- lata sześćdziesiąte! Dla tej dekady mam w głowie specjalne miejsce z zakładką- cytatem Blair z "Gossip Girl": "I am Grace Kelly, Grace Kelly is me." Oczywiście, legenda Grace Kelly rozpoczyna się nieco wcześniej, i lata 50. też uwielbiam, ale to właśnie moda, muzyka, kultura lat 60. skradły mi serce. Bo jak można nie kochać The Beatles? Albo Andy'ego Warhola? A te wszystkie gwiazdy kina? Audrey Hepburn, Elizabeth Taylor, Clark Gable, Marilyn Monroe, Robert Duvall, Gregory Peck. Gwiazdy po prostu, nie celebryci. Mieli okazję grać w genialnych filmach. "Absolwent", "Bonnie i Clyde", "Dziecko Rosemary", "Śniadanie u Tiffany'ego" i wiele, wiele innych, dzisiaj kultowych.

Moda lat 60. to temat na co najmniej kilka osobnych postów. Cudowne, seksowne sukienki Joan Holloway. Bliższe memu stylowi, kobiece i eleganckie kreacje Betty Draper. Ooooch i aaach! Te wszystkie mini o kroju A, pończochy, rękawiczki i biżuteria bez motywu czaszek. Talia w miejscu talii, pastele i graficzne wzory. A Don Draper w garniturze? Mogłabym dla Dona złamać nawet swoje postanowienie i po prostu wyjść za mąż. Zresztą, Don bez garnituru też, też...






Manhattan! Co prawda, większość akcji serialu toczy się we wnętrzach, ale jakich. Open space w agencji Sterling Cooper, te wszystkie restauracje, w których Don popija Old Fashioned. Czysty glamour lat 60.

Ale strona wizualna serialu nie jest jego jedyną mocną stroną. Z ust Dona wypływa tyle materiału na cytaty, że nie mogłam się zdecydować, który wybrać do zaprezentowania. Poza tym, każda postać jest zbudowana od a do zet i nie sprawia wrażenia jakiegoś ozdobnika lub "zapychacza". A wokół fascynujących postaci, równie fascynujące wątki.

I jeszcze jedno, "Mad Men" uświadomił mi, że mimo całej miłości do lat 60., do rozkloszowanych sukienek, Audrey Hepburn i pończoch, nie chciałabym być kobietą tamtych czasów. Peggy Olson przebijającą się w dżungli garniturów, Betty pytającą Dona o zdanie w każdej, absolutnie każdej kwestii, Rachel Menken nieustannie odpowiadającą na zdziwione spojrzenia: "Tak, to JA jestem właścicielką domu handlowego". I wieloma innymi, które może miały eleganckie kapelusze i biżuterię z brylantów, ale brakowało im tego luksusu, jaki mamy dziś my, bycia w pełni sobą. Tak, "Mad Men" uświadomił mi, że lata 60. nie były aż takie  jedwabne i pastelowe (nie tylko w kwestii kobiet!), jak mi się wydawało, ale może to i lepiej. Całkowita doskonałość jest nudna.

Obejrzyjcie "Mad Men". Nie tylko dla Dona w garniturze i Joan w czerwonej sukience.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz